poniedziałek, 19 listopada 2007

BEZ POZEGNANIA

Zakład psychiatryczny, oddział zamknięty dla uzależnionych, sala numer 309.
-Jak się dzisiaj czujesz? – zapytał doktor Szudarek, specjalista od uzależnień.
-Bez szału…- odpowiedziała z małym entuzjazmem w głosie Róża.
Ta 18 letnia dziewczyna przebywa na tym oddziale od miesiąca. Do tej pory nie było z nią żadnego kontaktu. Dopiero od kilku dni zaczęła rozmawiać z lekarzem.
-Ładna dzisiaj pogoda, może wyjdziemy na spacer? – zapytał doktor.
Dziewczyna twierdząco skinęła głową i wyszli. Początkowo panowała cisza, którą niespodziewanie przerwała Róża.
-Ja go naprawdę kochałam…
Lekarz nie powiedział ani słowa, tylko spojrzał ze zdumieniem na dziewczynę.
-To wszystko zaczęło się w wakacje, gdy zdałam do trzeciej klasy liceum. Razem ze znajomymi poszłam na imprezę. Wtedy poznałam Krzysztofa. To była taka trochę miłość od pierwszego wejrzenia. Wszystko mi się w nim podobało i wydawał mi się taki w ogóle idealny, taki bez wad. Pamiętam jak ciepło na mnie spojrzał, kiedy nas sobie przedstawiano. Już następnego dnia umówiliśmy się na spotkanie. Byłam taka trochę niemrawa po tej imprezie pewnie też nie najpiękniej wyglądałam, nawet rozbawiło mnie trochę, jak powiedział, że ładnie wyglądam. Nie mogłam ładnie wyglądać z podkrążonymi i zaczerwionymi oczami. Mało się wtedy znaliśmy, ale gadka się nam kleiła. To były jego najdłuższe wakacje, od października zaczynał studia. Dostał się na filozofię, w sumie to tak nawet do niego pasowało. Jak coś opowiadał to wkładał w to całe swoje serce i w związku z tym jego historii chciało się słuchać.
W tym momencie Róża zamilkła. Spuściła głowę a po policzkach popłynęły jej łzy. Lekarz chciał ją przytulić, ale pomyślał, że lepiej zrobi nie dotykając jej. Róża zaczęła mówić dalej.
-Widywaliśmy się codziennie. On w październiku zaczął studia. Był bardzo szczęśliwy. Każdego dnia po zajęciach przychodził do mnie, opowiadał co robili ze znajomymi. Wszystko zaczęło się od imprezy integracyjnej jego roku. Zabrał mnie na nią. Pamiętam, że strasznie się wtedy denerwowałam, bo chciałam, żeby jego znajomi mnie polubili. Spotkanie było w jakimś studenckim klubie. Później jego koledzy zapytali czy wyjdziemy z nimi na zewnątrz. Krzyś złapał mnie za rękę i wyszliśmy. On już chyba wiedział po co tam idziemy. Wtedy jeden z nich wyciągnął blanta. Spanikowałam lekko, ale nie chciałam wyjść na kretynkę, więc kiedy kolejka doszła do mnie wzięłam hita. Spodobało mi się to. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to największe bagno, które tak zrujnuje mi życie. Od tego momentu coraz częściej spotykaliśmy się na takich właśnie imprezach.
Tu znowu przerwała. Wiedziała jednak, że musi dokończyć tę historię. Nie chciała już dłużej tłumić tego w sobie.
-To wszystko było super dopóki były pieniądze. Rodzice zorientowali się, że coś jest nie tak i przestali dawać mi kasę, której potrzebowałam coraz więcej. Bo amfa jest droga a i ona przestała nam już wystarczać. Zaczęliśmy sięgać po coraz gorsze narkotyki. Wtedy zaczęło mi gorzej iść w szkole, zawaliłam matematykę i powiedziałam rodzicom, że potrzebuję korepetycji. W tym momencie pojawił się Marek. Miał mi pomóc z matmą. Na początku tak właśnie było, ale później to on płacił mi a nie ja jemu. Oczywiście Krzyś nic nie wiedział. Zastanawiał się tylko, skąd mam kasę, ale przecież nie mogłam mu powiedzieć, że puszczam się ze starym facetem, który ma żonę i dwoje dzieci. Na pewno by tego nie zrozumiał. Za każdym razem wymyślałam nowe historyjki. Tak zaczęłam go okłamywać. Na początku było trudno, bo nie chciałam go oszukiwać, chciałam być lojalna wobec niego, ale wiedziałam, że to pomoże nam obojgu. Wtedy nie wyobrażałam sobie życia na trzeźwo. Każdego dnia musieliśmy przyćpać. Było nam jedno co, byle tylko oderwać się od rzeczywistości. Takie moje podwójne życie trwało jakieś pół roku. Później straciłam nad tym kontrolę. Przestało mi się to wszystko podobać, ale wiedziałam, że jak skończę z Markiem to nie będzie kasy a Krzysia za bardzo kocham, żeby od niego odejść. Któregoś dnia na „korepetycjach” przyłapała nas jego żona. Nie było za fajnie. Szybko uciekłam. Później to on przyjeżdżał do mnie. Kiedy się zaczęłam wykręcać ze spotkań z Markiem, zmuszał mnie do bycia z nim na siłę, często mnie nawet bił. Kochałam tylko Krzysia i nie chciałam go dłużej oszukiwać. Wiedziałam, że Marek dostał ostatnią szansę od swojej żony. Postanowiłam zadzwonić do niej i powiedzieć, że Marek mnie nadal prześladuje. Miałam nadzieję, że to coś zmieni. Ale było odwrotnie. Marek zaczął nachodzić mnie w domu. Nie wiedziałam jak się z tego wykręcić. Żona wyrzuciła go z domu, więc było mu już wszystko jedno. Któregoś razu gdy był u mnie Marek, przyszedł Krzyś i został nas razem. Nie było nawet co tłumaczyć. To co zobaczył pozwoliło mu wszystko zrozumieć.
Róża przestała mówić, jej twarz zalana była łzami. Doktor Szudarek podał jej chusteczkę i poprosił aby kontynuowała dalej. To były jego jedyne słowa, jakie wypowiedział, przez cały czas opowieści Róży. Był strasznie przejęty tą historią. Jako psychiatra pracował od 15 lat, słyszał wiele różnych historii, ale ta tak bardzo go poruszyła, że chciał pomóc tej biednej dziewczynie. Róża milczał. Dopiero, kiedy ochłonęła i się uspokoiła zaczęła kontynuować.
-Dwa dni później zadzwoniła do mnie siostra Krzysztofa – Katarzyna. Powiedziała, że zostawił dla mnie list. Bałam się tego listu. Po naszym ostatnim spotkaniu Krzyś wyszedł zdenerwowany i nie odezwał się do mnie przez te dni ani słowem. Poszłam po ten list. Jego siostra powiedziała, że Krzysia nie ma od wczoraj w domu, była bardzo zdenerwowana. Zaczęłam czytać. Krzyś napisał, że byłam dla niego całym światem i dla mnie chciał być lepszy, skończyć z nałogiem i zacząć nowe życie. Ale widział jaka jestem szczęśliwa, więc chciał trwać ze mną w tym szczęściu. „Chciałem oglądać Ciebie do końca moich dni a teraz jeśli chcesz zobaczyć mnie przyjdź na most”. Od razu wiedziałam o który most chodzi. To tam byliśmy na pierwszej randce, a później często tamtędy spacerowaliśmy, to był taki „nasz most”. To co tam zobaczyłam odmieniło moje życie. Wtedy zrozumiałam, że siedzę w tym wszystkim i nie potrafię normalnie żyć. Ale teraz nie mogę już normalnie żyć, bo niby jak, kiedy Krzysia już tutaj nie ma. Przy moście stała policja i karetka. Odcięli sznurek i zapakowali moje życie do czarnego worka. Bolało mnie to, że nie zdążyłam mu wszystkiego wytłumaczyć, ani przeprosić za moje błędy. Sięgnęłam szybko po telefon, zadzwoniła do jednego z „kolegów” Krzysia. Poprosiłam tylko o najlepszy towar jaki ma. Po 15 minutach trzymałam go w ręku. Chciałam zapomnieć o wszystkim, skończyć z samą sobą. Resztę historii to chyba pan zna lepiej panie doktorze. Kiedy się obudziłam byłam już w białym pokoju 309. Żałuję, że w ogóle żyję…
Doktor był zszokowany tą opowieścią, nawet nie mógł nic powiedzieć.
-Razem z Krzysiem umarło całe moje życie. Bo to co mi z niego zostało, nie można nazwać życiem.
Na tym zakończyli tę rozmowę. Doktor odprowadził Różę do pokoju. Kiedy miał zamykać drzwi odwrócił się i dodał:
-Róża Twój Krzysztof tak naprawdę nie odszedł, bo zostawił ci coś, co zawsze będzie ci o nim przypominało. Urodzisz dziecko, więc masz dla kogo żyć i dla kogo być lepszą osobą.
Róża była bardzo zaskoczona tą informacją, ale na jej twarzy pojawił się pierwszy od śmierci ukochanego uśmiech.
-A więc teraz mam dla kogo żyć…

12 komentarzy:

Caroline pisze...

Wiesz troche to mnie zadziwiło, ponieważ z jednej strony opowiadasz jak twoj chłopak wciąga cie w bagno najgorsze jakie moze byc a z drugiej strony ze to była miłośc i Cie kochał! hmm moj byly tez probowal popełnic samobójstwo niby przeze mnie i wiem ze mnie nie kochał... po prostu chciał udowodnic to ze jest lepszy i chciał wprawic mnie w wyrzuty sumienia! wiec nie wiem jak twoja historię rozumiec

Agnieszka pisze...

wow swietna historia pisz wiecej takich histori:):)



pozdro

asia pisze...

Historia bardzo ciekawa... ale końcówka mnie trochę zdziwiła... że urodzi dziecko... ale ciekawe kogo czy Marka czy Krzysztofa??

asia pisze...

Historia bardzo ciekawa... aż chciałO się czytać ale końcówka?? hmmm... masz dla kogo żyć.. dla dziecka ..ale ciekawe kogo to dziecko Marka czy Krzysia??

Unknown pisze...

bardzo ciekawa historyjka,ciekawe zakonczenie.

Tomek pisze...

To piękna historia . Krzyś kochał Róże . Kurde takie historie to na papierze tylko istnieją , bo w prawdziwym życiu TEGO NIE MA . JAK CHCESZ BY DLA KTOŚ MIŁY TO TA OSOBA ZŁAMIĘ CI SERCE

wiola pisze...

fajne histori ;) zapraszam na mojego bloga ;)
http://teenagerlove-wiola.blogspot.com/
prosze odwiedź. ;))

Suena pisze...

Cudowna historia ... niesamowita. Dodaję ten blog do blogów obserwowanych przeze mnie <3

Koko pisze...

bardzo świetna historia :) choć końcówka mnie rozczarowała ;)
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

b.fajna historia .
Jej przeżycia i to że z miłości Krzyś popełnił samobójstwo .
Cudowne żeby wszyscy chłopcy byli zdolni to czegoś takiego z miłości dla swojej ukochanej . ♥

Unknown pisze...

Heheh. To wtedy zadnego chlopaka by juz nie bylo.:). Nie no wiecj by zostalo wnioskujac po tych ktorych znam itp... ale historyjka fajna. Tylko tak jak poprzednie osoby zauwazyly...: Czyje To Moze Byc Dziecko...?

Tajemnicza_Artystka pisze...

http://zamaskowanehistorie.blogspot.com/2016/11/tajemnicza-historia.html?m=1